niedziela, 10 lutego 2013

Rozdział 6 .

Louis . 

- Eeeeeeeeeeeeeeee.. ! Vas happening . ! - wydarłem się na cały dom.
- Ej, BooBear . ! To jest głównie mój tekst .. - krzyknął z góry zaspany Zayn.
- Chodźcie na śniadanie . !

Było jeszcze wcześnie, jak na naszą strefę czasową - coś koło ósmej, a mnie energia już rozpierała. Miałem ochotę skakać, śmiać się, robić wszystko, na co nie miałem do tej pory najmniejszej ochoty. ' Kiss You ' rozkręciłem na prawie całą moc głośników, zacząłem tańczyć i próbowałem ogarnąć naleśniki na śniadanie.Jako pierwszy zbiegł Niall, pewnie poczuł, że coś się smaży. Nie wiedział o co chodzi, ale cieszył się z mojego szczęścia, nawet zaczął śpiewać swoją solówkę. Później ze schodów sturlał się Zayn z Harrym a za nimi Liam. Głośno się śmiali, ale nie zdołali przekrzyczeć muzyki. Weszli do kuchni. Zdziwienie ogarnęło ich twarze, kiedy zobaczyli tam mnie i Niallera śpiewających do widelców. Każdy w samych bokserkach usiadł z wielkim bananem na twarzy, taki już nasz zwyczaj. Liam ściszył muzykę.

N : To co . ? Jemy . ?
Ls : Jasne . ! Przyniosę marchewki.
H : Nie . ! To znaczy ja polecam.. ee... dżem.
Lm : Tylko nie nabieraj go łyżeczką . !
H : Dobrze.. postaram się nożem.
Z : Dobra ludzie. Głodny jestem.

Zaczęliśmy jeść. Muszę przyznać, że to śniadanie akurat mi wyszło. Marchewkowe naleśniki prezentowały się idealnie na moim talerzu.


Zayn .

Dobre było.. śniadanie oczywiście. Ciekawe tylko dlaczego zrobił je na ochotnika . ? Coś musiało się wydarzyć, przecież Lou wstawał zawsze ostatni.

- Teeee, panie zakochany, masz nam coś do powiedzenia . ? - zapytałem z pełną buzią.
- A właśnie, bym zapomniał . ! - przełknął naleśniki z marchewką i zaczął mówić już dosyć poważnie - Dziś koło czwartej nad ranem napisała do mnie Gabriela. Zgadnijcie, co robią . ?
- Hmm.. śpią . ? - zażartował Hazz.
- Otóż nie. Dzisiaj mają samolot.. do Londynu . ! Przyjeżdżają pod wieczór, a wiecie co to znaczy . ? - uniósł brwi w pytającym spojrzeniu.
- Domówka . ! - krzyknął Niall unosząc ręce do góry.

Wszyscy się ucieszyli, zwłaszcza ja. Wreszcie poznam nową laskę, oby nie okazała się kolejną psycho-fanką. Tak więc przystąpiliśmy do zapraszania znajomych na wieczór, szykowania sterty jedzenia oraz napoi.. nie tylko kolorowych ;D


Gabi . 

Jej, to już dzisiaj . ! Dziś naprawdę lecimy do Anglii, na cały miesiąc . ! Jestem taka roztargniona, że nie mogę się na niczym skupić, kompletnie na niczym. To spakowałam, to za chwilę, a jeszcze to . ! - miałam mętlik w głowie, tyle rzeczy do spakowania a tak mało czasu. Trzeba się pospieszyć bo dochodziło dwadzieścia po czwartej a o piątej czterdzieści nad ranem wylot z Ławicy. Zapięłam ogromną walizkę i wystawiłam ją za drzwi pokoju. Ogarnęłam wzrokiem nieco opustoszały pokój. Zwróciłam uwagę na zdjęcia obok biurka. Usiadłam na pościelonym łóżku i wzięłam jedną ramkę w dłonie. Zdjęcie przedstawiało moją byłą już klasę. Wpatrując się w nie jak cielę w malowane wrota poczułam jak łza spływa mi po policzku. W tym momencie uświadomiłam sobie, że już nigdy ich nie zobaczę w takim komplecie i przez najbliższy miesiąc. Będzie mi ich brakowało, strasznie się z nimi zżyłam, niektórych znałam od przedszkola a teraz . ? Trzeba będzie się rozstać, to niemożliwe. Znowu poczułam ciepło na policzku, tym razem z drugiej strony i coś obejmującego mnie za lewe ramię. To moja mama. Doskonale wiedziała, jak się czuję. Otarła mi łzy i przytuliła do serca. Było mi tak dobrze, potrzebowałam tej czułości jak nigdy. 

Dziesięć minut później byłam już w całości spakowana i gotowa do odjazdu. Wychodząc z pokoju zmierzyłam go od stóp do głów. ' Takiego cię zapamiętam, do zobaczenia za miesiąc ' - szepnęłam bardziej do siebie niż do pomieszczenia i wyszłam naciskając białą klamkę. Wsiadłam do auta i pomachałam mamie na pożegnanie. Dobrze, że się nie rozkleiła, chyba zrozumiała, że jej jedyna córka w końcu dorosła. Uśmiechnęłam się do taty i ruszyliśmy po Nataszę i Oliwiera.


Oliwier . 

Przed lotniskiem byliśmy punkt piąta rano, ale czekała nas jeszcze odprawa i w ogóle te całe pierdoły z paszportami. Musieliśmy się więc streszczać. 


Czterdzieści minut później ...

Wychodziliśmy z autobusu, który podwiózł nas pod samo wejście na pokład. Usiedliśmy gdzieś na potrójnych miejscach. Pech chciał, że dziewczyny wpakowały mnie na środek, ale najważniejsze było, że miałem obok siebie Gabrysię. Widziałem smutek w jej oczach, ale nie chciałem nachalnie wypytywać o co chodzi. 

Wcisnęło nas w siedzenia - to znak, że rozpoczynamy naszą podróż. Uśmiechnęliśmy się do siebie trzymając się w okręgu za ręce. Chwilę po starcie Papi już spała, to chyba nie była udana nocka dla niej. Gabriela spoglądała w niewielkie okno. Promienie wschodzącego słońca padały na jej twarz i złociste włosy, była piękna, lecz smutna.

- Gabi.. - zagadnąłem - Coś nie tak . ?
- Nie.. chyba nie. - przysłoniła twarz włosami i potarła się po policzku, uniosłem jej głowę i zobaczyłem pojedyncze łzy w szklistych oczach.
- Nie płacz, przecież wrócimy tu za miesiąc, nie może się wiele zmienić. Obiecuję, że będę cię wspierał i nie wspominał o powrocie. - odpowiedziałem z troską.

Odruchowo ją przytuliłem, nie broniła się. Widać było, że potrzebuje kogoś, kto od teraz będzie przy niej, z drugiej strony nie rozumiałem, dlaczego nie cieszy się, że pozna 1D , dziwne. Usiedliśmy normalnie, ale zaraz Gabi położyła głowę na moim ramieniu. Objąłem ją i tak zasnęliśmy. Troszkę przeszkadzały nam pasy, ale to bez znaczenia, byłem przy niej, czułem, że jestem komuś potrzebny.

Godzinę później znaleźliśmy się w Warszawie na Okęciu. Mieliśmy dużo czasu - osiem i pół godziny czekania na lot do Londynu. Zrobiliśmy sobie wycieczkę po okolicy i o czternastej czterdzieści wróciliśmy z powrotem na lotnisko. Teraz czekał nas dwu i półgodzinny lot na londyński Heathrow.

Koło siedemnastej staliśmy już twardo na ziemi. Odebraliśmy bagaże, wsiedliśmy w taksówkę i pojechaliśmy pod nasze miejsce zamieszkania. Natasza mówiła, że coś załatwiła, ale nie chciała nam powiedzieć co. Byliśmy bardzo podekscytowani. Z ciekawością obserwowałem jak zmienił się Londyn przez ostatnie dziewięć lat. Podjechaliśmy pod naszą rezydencję i kopary nam opadły.. dosłownie.

________________________________________________________________________

Cholera, nie podoba mi się to zbytnio, zdecydowanie brak weny . !
Wybaczcie. ;/
Jedyne co mi przypadło do gustu to ta scena przytulasków Gabryśki i Olka ♥ 
W następnym rozdziale postaram się być bardziej kreatywna . ;3

Zapomniałabym . ! Gdyby ktoś nie wiedział : Heathrow to nazwa lotniska w Londynie tak samo jak Ławica w Poznaniu czy Okęcie w Warszawie ;]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz