piątek, 12 lipca 2013

Rozdział 13 .

Natasza .

- Gabi, uważaj, pies ! - krzyknęłam, ale nie mogłam już niczemu zapobiec

Golden Retriever wpadł na Gabrysię, wytrącając z jej ręki kilka toreb. Ku mojemu zaskoczeniu dziewczyna nie zaczęła panikować tylko się śmiać. Usiadła zrezygnowana i jak małe dziecko zaczęła wygłupiać się z nowym towarzyszem. W miarę szybko wszystko ogarnęłyśmy i ruszyłyśmy dalej, ale biszkoptowy czworonóg nie chciał się od nas odkleić. Rzuciłyśmy mu kawałek bagietki kupionej w Westfield. Nim zdążyłyśmy ujść kilka kroków, już był za nami.

- Myślisz, że się odczepi. ? - zapytała mnie przyjaciółką unosząc brwi
- Raczej tak, daj mu chwilę.
- A co jeśli nie. ? Może weźmiemy go ze sobą, sprawdzimy blaszkę i odprowadzimy do domu. ? - zaproponowała 
- Oszalałaś. !? A jeśli ma pchły. ? Albo wściekliznę. ? A jeśli kogoś ugryzie, to kto będzie za to odpowiadać. ? Oczywiście, że my. Z resztą wiesz jak to jest mieć psa w domu. ? Syf na całym trawniku, kłęby sierści walające się po mieszkaniu, a jeśli gdzieś wychodzisz, musisz znaleźć kogoś, kto się nim zaopiekuje. To nie jest dobry pomysł Gabrysiu.. Spójrz na obrożę - on ma właściciela. - próbowałam przekonać dziewczynę wszelkimi sposobami
- Ale Papi, zobacz .. - przyłożyła głowę do łba zwierzęcia - .. jesteśmy jak dwie kropelki wody. Proszę, weźmy go. ! - spojrzała na mnie wielkimi
niebieskimi patrzałkami i zrobiła minę małego dziecka, proszącego o lizaka
- Dwie kropelki. ? Faktycznie - kłaki takie same.. - zironizowałam i zaraz dodałam - ..tylko z płcią i oczami coś się wam pomyliło.
- Aleś ty śmieszna.. boki zrywać. 
- Kwestia genów. - uśmiechnęłam się, unosząc triumfalnie głowę ku górze
- To możemy wziąć go na jedną noc. ? - przewróciwszy oczyma zapytała już całkiem poważnie

Zgodziłam się kiwając smętnie głową. Jeden domownik w tę czy w tamtą stronę nie robi różnicy, byleby nie wchodził do mojego pokoju. 
W końcu doszliśmy do domu. Wewnątrz nikogo nie było.

- Ciekawe gdzie się podział Oliwier. ? - pomyślałam głośno
- Nie wiesz. ? Pewnie umówił się z kumplami na mieście na jakieś balety.. Masz chłopaka, powinnaś więc wiedzieć co robią faceci w wolnym czasie. - odpowiedziała mi Gabrysia, choć wcale ją o to nie prosiłam
- Nie wiem, Zayn zawsze przy wolnej chwili wpada tutaj.
- A co robił zanim się z tobą związał. ? Albo co robi reszta zespołu. ?
- Spotykają się z fanami, udzielają wywiadów..
- .. imprezują, śpiewają przy ognisku, mają dziwne nawyki - o to mi bardziej chodziło.

Zaniosłam nasze zakupy na górę i zeszłam do kuchni. Gabrysia siedziała w salonie przy jakimś serialu, trzymając laptopa na kolanach. Ja zajęłam się obiadokolacją. Odruchowo zerknęłam do piekarnika, jak to zawsze robiłam w domu i znów dopadło mnie pozytywne zaskoczenie. Zastałam tam duże żaroodporne naczynie, na którym widniała kartka ' smacznego :) - Olas. ' . W środku znalazłam pięknie zarumienioną i pachnącą zapiekankę z wstążeczkami makaronowymi. Pokroiłam ją na trzy części z czego dwie z nich wyłożyłam na talerze - dla mnie i dla Gabrysi.

- Oliwier się o nas zatroszczył. - powiedziałam kładąc dania na stole przed TV
- Wie jak zrobić ludziom dobrze. - uśmiechnęła się szeroko i zaczęła szamać; momentalnie spojrzałam na nią z przerażeniem i lekko się odsunęłam - Natasza.. bez skojarzeń, zboczuchu. !


Louis.

Wstałem jako ostatni. Zszedłem do kuchni i przyłączyłem się do Liama i Harrego, którzy kończyli śniadanie. Wszystko grało.. chyba. 

- Ooo, śpiąca królewna. ! - odezwał się Lee
- Spadaj, bo naślę na ciebie armię łyżeczek. - powiedziałem jedząc gorącego tosta
- Ej, bez takich. ! Czy ja coś powiedziałem na temat twoich marchewek albo pasków. ?

Wzdrygnąłem ramionami i poszedłem do salonu. Rozłożeni na całą kanapę Niall i Zayn grali na konsoli. Wpakowałem się pomiędzy nich, kibicując raz jednemu a raz drugiemu. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Wstałem aby otworzyć, lecz wyprzedził mnie Liam. W drzwiach ukazał się Syn Marnotrawny - Olivier.

- Olivier. ? - zdziwił się Liam
- Wybaczcie, że was nachodzę. Jest Louis. ? - zapytał ze spuszczoną głową
- Jestem. - wkroczyłem pomiędzy nich i oparłem się o futrynę
- Możemy porozmawiać. ? 
- Porozmawiać.. a może chcesz mi poprawić drugie oko. ?
- Ja właśnie w tej sprawie. Nie wiem jak to wytłumaczyć. Po prostu działałem pod wpływem emocji. Nie wiedziałem co wtedy zaszło. Teraz, kiedy ktoś opowiedział mi o wczorajszej akcji zrozumiałem, że postąpiłem niewłaściwie i.. - zatrzymał się by wziąć głęboki wdech - chciałem cię przeprosić. Jest mi szalenie głupio.
- Układałeś sobie to przemówienie w domu czy tak na spontana. ? Z resztą - nie chcę wiedzieć. - cwaniacko uniosłem brew i zaśmiałem mu się w twarz
- Ugh.. Formułowanie przeprosin nie jest moją mocną stroną. No nic, przynajmniej próbowałem. Dzięki, że zechciałeś mnie chociaż wysłuchać. Cześć. - powiedział z wyraźnym akcentem na ' zechciałeś ' i odszedł, po prostu
- Dobra Olek, czekaj. - krzyknąłem zanim zdążył zniknąć po drugiej stronie ulicy, ubrałem modrakowe mokasyny i zwinąłem ze stolika klucze od auta i portfel - Wsiadaj, trzeba to opić.
- Aaa.. to już. ? Już się nie dąsasz. ? - wsiadł do auta ze zdziwioną miną
- Nie potrafię się długo gniewać, ale jestem pamiętliwy, więc uważaj następnym razem.

Pojechaliśmy do małej knajpki na obrzeżach Londynu, żeby znowu spić się jak dobrzy kumple.


Oliwier.

Natasza i Gabriela gawędziły sobie w salonie przy jakimś babskim romantyku. Przekroczywszy próg, zmierzyły mnie z góry do dołu. Zbytnio nie wiedziałem o co chodzi. Wyglądałem jakoś nie tak. ?

- Nareszcie. ! Gdzieś ty się podziewał. !? - rzucił rudzielec
- Załatwiałem męskie sprawy.
- Czy robiłeś to, o czym ja myślę. ? - zapytała zaciekawiona Gabi
- Chodzi ci o wczorajszy dzień. ? Tak, już wszystko gra. - uśmiechnąłem się, siadając na kanapie obok 
- Ale oczka to ty masz takie nieciekawe. Olek. ? Dobrze się czujesz. ?
- Wspaniale. A wy jak się dziś bawiłyście. ?
- Zaszalałyśmy.. nawet nie pytaj.
- I mamy małą niespodziankę.
- Poznaj pewnego przystojniaka - Simbę.

Nagle na kolana wskoczył mi jakiś pies. Zaskoczyło mnie to, nie wiedziałem co zrobić. Na szczęście czworonóg nie sprawiał wiele trudności. Połaskotałem go po brzuchu, a ten zaś grzecznie położył się przy kanapie na podłodze. 

- Ale jak, kiedy, gdzie. ?
- Taka mała przybłęda. Potrącił nas, kiedy wracałyśmy do domu. Jutro go oddamy.
- W życiu nigdy. ! Jest takim słodkim przydupasem. Już go kocham. 
- Przecież w domu masz takiego samego. - stwierdziła z pogardą Natasza - Z resztą zgodziłam się tylko na jedną noc.
- Oj nie.. Husky to nie to samo co Golden Retriever. Jak nie znajdziemy jego właścicieli to zostaje z nami. Koniec kropka. !
- Ojoj.. Olek. I co my mamy z tobą zrobić. ?
- Kochajcie mnie, karmcie mnie i nie opuszczajcie. - uśmiechnąłem się zalotnie
- A propos karmienia - dzięki za zapiekankę.
- Ach, drobiazg. Zostawiłyście coś dla mnie. ?
- Ależ oczywiście. Zaraz przyniosę. - pozbierała puste talerze ze stołu i odniosła je do kuchni

Nie minęła minuta, gdy z kuchni doszedł do nas dźwięk tłuczonej ceramiki. Jak oparzeni wbiegliśmy do kuchni, gdzie zastaliśmy Nataszę nieprzytomną, leżącą bez ruchu..

________________________________________________________________________________

Obiecałam - dodaję ♥

Czytasz. ? - Skomentuj. ♥