piątek, 8 lutego 2013

Rozdział 4 .

Oliwier .

Ugh, sobota. Pierwszy tydzień przerwy zimowej powoli dobiegał końca. Było coś koło jedenastej. Wziąłem chłodny prysznic na rozbudzenie i zeszedłem na śniadanie. Moi rodzice siedzieli w salonie, oglądając jakieś bollywoody. Niezbyt mnie ciekawiły takie filmy, więc prawie nie zwracając na nich uwagi, czmychnąłem do kuchni. Wziąłem stertę kanapek z nutellą i wróciłem na górę do pokoju. Włączyłem TV i zacząłem skakać po kanałach. Zatrzymałem się na jakimś nudnym sportowym programie, pomyślałem, że lepsze to niż nic. W tym samym momencie zadzwoniła do mnie Natasza z zapytaniem, czy jestem domu, bo chcą obgadać plany dotyczące wakacji. Podobno Gabryśka dostała ciekawą propozycję. Zgodziłem się, umówiliśmy się po południu u Papi w domu. 


Natasza .

Dochodziła godzina piętnasta. Gabi już u mnie siedziała, Olek miał się zjawić lada chwila.
W końcu przyszedł. Spóźniony, ale był.

O : Cześć laski . ! - wparował do mojego pokoju - Słyszałem, że szykujemy się na wakacje. Trochę wcześnie, jeszcze zima. - uśmiechnął się cwaniacko, tak, jak uwielbiałam.
N : Hej . ! W sumie podziękuj Gabi. Ona nam załatwiła powrót do korzeni. - z uśmiechem uniosłam brwi.
O : Do korzeni . ? Mówisz o tym, że jedziemy do Anglii . ? - zaiskrzyły mu się oczy.
G : Hola, hola . ! Jeszcze nie wiem, czy pojedziemy. Po prostu dostałam propozycję.. - zaśmiała się i opowiedziała o środowym zajściu na lodowisku.
O : One Direction . ? To ten zespół, który zajął trzecie miejsce w brytyjskiej wersji X-factor' a . ? No dobrze... jeżeli wam tak zależy, to pojadę z wami. Odwiedzę przynajmniej starych znajomych.
G : Tylko, że jest mały problem. - zawahała się.
N+O : Jaki . ? - wykrzyknęliśmy ze zdziwieniem niemal jednocześnie.
G : Nawet gdybyśmy tam zawitali, to gdzie moglibyśmy się zatrzymać . ? Hotel odpada, nie stać nas. Jakieś pomysły . ?
N : Młoda, o to już się nie martw. Przecież ja i Olo mamy rodziny w Anglii.
O : Na mnie się nie patrz . ! - krzyknął do mnie, kiedy przekręciłam głowę w jego stronę - Nie zwalę się do dziadków. Za dużego domu to oni nie mają, nie pomieścimy się tam we trójkę.
N : Spokojna twoja rozczochrana. Mam dobry kontakt ze znajomymi z teatru matki. Załatwię coś.
- uśmiechnęłam się do przyjaciół.
G : Okej . ! Termin . ?
O : Początek wakacji ma się rozumieć . ! - zaśmiał się i zmrużył oczy, w których migotały iskierki szczęścia.
G : Czytasz mi w myślach, hahah.
N : Dobrze, moi państwo. Plany na wakacje mamy, teraz tylko dotrwać do końca roku.

Gadaliśmy do późna, w końcu jutro niedziela, można było zaszaleć. Nie ukrywam - denerwowało mnie to, że Oliwier co raz częściej mnie zlewał dla Gabrieli. Wiedziałam, że ona mu się podobała, ale to nie jest powód, żeby zostawiać kumpelę ze szkolnej ławki. Byłam zazdrosna, cholernie zazdrosna, ale ukrywałam to tak samo jak Olek ukrywał uczucie do Gabi. W końcu była moją przyjaciółką, nie mogłam jej też tak po prostu olać..



Gabi .

Wakacje zapowiadały się fantastycznie, już nie mogłam się ich doczekać. Cały kolejny tydzień byłam jakaś taka roztargniona, cały czas uśmiechnięta. Wydawało mi się, że coś w moim życiu wreszcie się zmieni, dokładnie nie wiedziałam co, ale to czułam. Chciałam już zobaczyć Louisa, ten równy rządek zębów i przyjemny dla ucha głos. Wtedy zdałam sobie sprawę, że mam jego numer, ale nie wykonałam jeszcze ani jednego telefonu. Dlaczego . ? Bałam się.. bałam sie tego, że jeśli zacznę z nim rozmawiać - o ile w ogóle sie dogadamy - to się speszę a on uzna mnie za nudziarę. Mimo to propozycja domówki budowała we mnie jakąś nadzieję. Wróciłam do domu cała w skowronkach. Dobrze, że rodzice mnie nie widzieli, bo od razu padłoby milion pytań, czego nienawidziłam. Szybciutko przemknęłam do łazienki, wykąpałam się i wróciłam do siebie. Wzięłam telefon do ręki, zaznaczyłam numer Lou, ale nie nacisnęłam zielonej słuchawki, brakowało mi tej odwagi. Zerknęłam na zegarek - dochodziła dwudziesta druga, u nich dwudziesta pierwsza. Podeszłam do okna. Rozejrzałam się po zaśnieżonej okolicy, sporadycznie zatrzymując spojrzenie na przejeżdżających autach. Wdusiłam zielony klawisz. Usłyszawszy sygnał, czekałam.



Harry .

W tym samym czasie w drodze do Londynu .

H : Louis, zamknij się . ! - wrzasnąłem, kiedy znowu zaczął nawijać o tej dziewczynie.
L : Znowu o niej mówię . ? Wybacz..
H : Tak, znowu o niej mówisz. To jest nieco irytujące. Ogarnij się . ! Pewnie to kolejna fanka, która poleci na kasę, stary nie rób sobie nadziei. Przecież wiesz, że ze wszystkimi tak było.
L : Nie, ona była inna, taka.. no po prostu inna. Zrozum Hazz.
H : Skoro tak twierdzisz.. - uśmiechnąłem się, klepiąc towarzysza po ramieniu - A teraz zjedz sobie marchewkę.

Byłem bardzo ciekawy jak wygląda ta ' jasnowłosa piękność ' - bo tak ją opisywał Lou. Kiedy byliśmy w Polsce, nie zauważyłem, żeby z kimś rozmawiał. Może dlatego to tak bardzo mnie dziwiło. 
W pewnym momencie odezwał się czyiś telefon. Naszym zwyczajem każdy mógł odbierać obojętnie jakie połączenie, więc i ja tak zrobiłem. ' Gabi ' - przeczytałem na wyświetlaczu i wcisnąłem zieloną słuchawkę.

H : Styles, słucham . - rzuciłem pierwszy, lecz odpowiedzi nie uzyskałem - Halo, jest tam kto . ? - ponowiłem, ale usłyszałem tylko dźwięk zrzucanego szkła i wulgaryzm w innym języku.
G : Przepraszam, pomyłka. - odpowiedziała i rozłączyła się.

Spokojnie odłożyłem telefon. Kto to był . ? Ten głos.. taki subtelny, teraz i on mnie prześladował, co z tego, że to tylko dwa słowa . ? Miałem wrażenie, że rozmawiam z zakłopotanym aniołem. Pomyślałem, że to ta Gabi, o której ciągle mówi Lou. Jeśli jej wygląd dorównuje barwie jej głosu, musi być naprawdę piękna. Fuck, Styles chyba się zauroczył, hahah. No nic, czy coś z tego wyniknie okaże się we wakacje.

1 komentarz: